Nieprzebrane tłumy odwiedzających, niesamowity klimaty artystycznych występów, świetna pogoda i wyprzedani do cna (niektórzy) rękodzielnicy to całkiem niezłe efekty tegorocznego Tarnogórskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego. W tym roku pojawiło się pod Ratuszem rekordowo dużo wystawców i gastronomów.

Obowiązkowym punktem podczas wizyty na płycie Rynku dla dzieci był rower, który „napędza” (nie tylko w czasie jarmarku) świecącą dzięki pedałowaniu świąteczną bombkę. Kolejnym młodzieżowym punktem wizyty był karuzela w formie pociągu.

– Dzięki tej bance w tym roku byliśmy na jarmarku chyba z 10 razy – śmiał się pani Ania, której syn Franek po każdej przejażdżce nie chciał wyjść z wagoników.

Dorośli szukali na Rynku ozdób, stroików, prezentów i świątecznych smakołyków. Dzięki tłumom odwiedzających na niektórych stoiskach – m.in. z piernikami, wędlinami i minichoinkami – w niedzielne popołudnie…skończył się towar!

– Szkoda, że brakło nam „wsadu”, bo kilkoro naszych stałych klientów musiało odejść z kwitkiem – komentował pan Wojtek handlujący od kilu lat w Tarnowskich Górach stroikami.

– To z pewnością jedno z najcieplejszych i najbardziej klimatycznych wydarzeń w naszym mieście- pisali internauci, którzy bardzo chwalili prezentowany pod Ratuszem program artystyczny. Na schodach śpiewali i grali kolędy m.in. członkowie tarnogórskich chórów, Tarnogórska Orkiestra Dęta, zespól dęty tarnogórskiej Szkoły Muzycznej oraz uczniowie szkół podstawowych i przedszkolaki oraz schole parafialne  – np. ze Strzybnicy.

– Od razu jak się wchodzi na płytę rynku, to wiadomo, że idą święta. Opłacało się przyjść – mówili tarnogórzanie, którzy aby dość na Rynek musieli parkować czasami daleko od centrum miasta.

Wśród grzańców, zapiekanek, serów, lizaków i całej masy rękodzieła pojawiło się też kilka stanowisk charytatywnych. Tradycyjnie byli z nami wolontariusze sprzedający swoje wyroby na rzecz zwierząt z Cichego Kąta, schroniska w Miedarach z ramienia stowarzyszenia Lepsie Życie oraz opiekująca się kotami Kocimiętka.